poniedziałek, 11 maja 2009

SZNUREK I FIRANKI





Moja Pani ma najfajniejsze zabawki. Ale nie chce się nimi dzielić, dlatego muszę wykorzystywać wszelkie techniki komandoskie, by się nimi trochę pobawić. Ostatnio okazało się, że to coś, co ona nazywa firanką, a ja zwykłą przeszkodą na trasie podłoga - parapet ma fajny sznurek. Nie taki jak ten, który dostaliśmy z Roksiakiem do zabawy, co to tylko leży, ale taki, który ciągle się rusza. A już najbardziej jak Pani otworzy okno.
Nie mogłem nie wykorzystać okazji i jak Pani nie widziała postanowiłem się nim trochę pobawić. Niestety, wisiał bardzo wysoko i nawet jak stanąłem na tylnych łapach, to nie mogłem go dosięgnąć [ a mam 1 m długości]. Na szczęście mam pełne przygotowanie komandoskie i nie z takimi wyzwaniami sobie radziłem. Postanowiłem ze wykorzystam tą firankę. Będę się po niej wspinał, aż dosięgnę sznurka. Sprawdziłem przyczepność pazurów [ wchodziły jak w myszę - nie na darmo ostrze je dwa razy dziennie] i rozpocząłem wspinaczkę. Okazało się jednak, że Pani ma jakieś strasznie stare te firanki bo ledwo zacząłem się wspinać a one się zerwały. Ważę ledwie 7 kilo, gdyby były świeże na pewno by wytrzymały.
Ponieważ wiedział że Pani będzie zła zostawiłem sznurek i firanki w spokoju, położyłem się na stole i zacząłem udawać że śpię. jakby co, to ja o żadnych firankach nic nie wiem. Musze obmyślić lepszy plan z tym sznurkiem

LEPSZY PLAN

HA!!!! wiedziałem, że nie ma się co śpieszyć. Pani w końcu sama zdjęła firanki i zabrała je do prania. A jak wiadomo to co uprane, jest potem na suszarce. A tam już dosięgnę. Wyczekałam na odpowiedni moment, kiedy Pani była zajęta i zapolowałem na sznurek. Trochę się opierał, ale ostatecznie wygrałem. Niestety okazało się ze bez tej firanki sznurek Pani jest jak ten mój i Roksiaka - tylko leży. Ehhh.
Na szczęście Pani ma jeszcze kilka firanek, wiec znów zapoluję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz