sobota, 9 maja 2009

KWESTIA SZAFY


Ale ja miałem pracowitą noc...
Właściwie to zaczęło się już wieczorem, kiedy okazało się że muszę walczyć ze skalpem na łóżku. W dodatku był tam Roksiak, więc najpierw musiałem walczyć z Roksiakiem - zwyciężyłem, a potem jeszcze ze skalpem. Tez zwyciężyłem. A potem się okazało, że muszę naprawiać szafę, i zeszło mi prawie całą noc.
Uszczelka przy drzwiach nie tylko nie chciała się tak łatwo oderwać, ale w dodatku uciekała mi z łapek. Nie wspomnę że ciągle Pan mi przeszkadzał, twierdząc, że hałasuję. No napraw szafę w ciszy...Wszyscy wiedzą że się nie da!
Oczywiście rano Pan zaspał i musiałem go obudzić, żeby nie spóźnił się do pracy, a przy okazji jak już wstał, to mógł mi nałożyć saszetkę do miski.
Z reszta byłem bardzo delikatny. Położyłem się i mruczałem... No może mruczenie było wspomagane podgryzaniem... ale podgryzałem tylko Pana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz