niedziela, 10 maja 2009

TROCHĘ WIOSNY W ŚRODKU ZIMY




Ostatnio jakoś tak się cieplej zrobiło. Sikora i Wróbel nawet nie zaglądają do karmnika, jaki Pani dla nich specjalnie przywiozła. W końcu udało nam się z Roksiakiem uprosić Panią, zeby wypuściła nas na balkon - nie było łatwo. Pani jak zawsze:

* nie, bo bedziesz się ślizgał na brzuchu po folii [ no jak mam się nie ślizgać, skoro ona z całą pewnością po to właśnie tam jest]
* nie, bo Roksiak kicha a ty masz katar, a wasze leczenie kosztuje już majątek [ jak Pani nie widziała wytarłem nos w poduszkę Pana, a Roksiakowi zapowiedziałem ze jak kichnę to ją zaduszę - i tak ją udusze ale to inny temat]
* nie, bo bedziecie się wychylać, a wiesz że ja mam lęk wysokości [ no muszę się wychylić żeby zobaczyć na co poluje ten kocur z parteru. Nikt nie mówi, ze od razu bedę skakał z czwartego piętra - nie jestem Miśką.]
* nie, bo Roksana będzie polowac na ptaki [ no co ją miałem ściemniac. Oczywiście że będzie polowac. jest kotem, a ściślej kotką - polowanie to jej żywioł]

Ostatecznie jakoś się udało. Co ja piszę jakoś - mój osobisty czar i urok zdziałał cuda jak zawsze. A na balkonie poprostu fantastycznie. słoneczko, cieplutko... Roksiak oczywiście od razu pobiegł do karmnika, a potem na parapet. Jakiś czas wypatrywała z parapetu Sikorę i Wróbla, ale mieli chyba inne sprawy na głowie bo nie przylecieli. No to Roksiak w ramach zemsty ukradł im słoninę. Oczywiście od razu pobiegła do swojego tajnego miejsca - na wycieraczkę, gdzie ostrzymy pazury. Poszedłem za nią żeby sprawdzić co zrobi. Zżerała słoninę.
Potem sprawdziłem co tam jeszcze jest w tym karmniku - nic ciekawego. Wygrzewanie się na słoneczku i obserwowanie co się dzieje na podwórku o wiele lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz