sobota, 9 maja 2009

ŚWIĄTECZNA DIETA




Wiedziałem, że przedświąteczna wizyta u Pani weterynarz to nie najlepszy pomysł. Oczywiście jej oszukańcza waga pokazała, że ważę 7 kilo i zostałem wbrew własnej woli zmuszony do ścisłej diety. Dostaje tylko parę specjalnych chrupków, na dno miski. PO PROSTU KOSZMAR!
świąteczny głód zmusił mnie do poszukiwań innego źródła jedzenia [ próby żebracze i metoda na "biednego małego kotka" przestały działać]. Na szczęście mój fumfel Tyberiusz podzielił się ze mną swoimi świątecznymi przysmakami.

Ja nie wiem jak on może uznawać to za przysmak. jakieś takie toto... bez smaku i w ogóle, no ale cóż... darowanemu owsu nie zagląda się w korzenie. Z reszta lepsze to niż to co miał w misce. Suche takie, niby kolorowe jak moje dawne chrupki, ale jeść się tego nie da.
Komandos Zbój - wegetarianin z przymusu
P.S.
Szeregowiec Roksiak - nie objęty dietą oczywiście żarł świąteczną szynkę. i nawet okruszki z kapy wylizała. Sobek jeden

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz