niedziela, 10 maja 2009

KWESTIA TULIPANÓW



Kolejne zastrzyki. Już mnie pupa boli.
Pani też chora, więc większość dnia przeleżałyśmy przykryte kocem. Wspólne chorowanie jest fajniejsze.
***
Normalnie czuję się urażona! Pan przyniósł kwiaty. Powiedział, że chorą trzeba rozpieszczać. Ale w tym domu są DWIE !!!! chore, a nie jedna. Pani dostała tulipany, a ja nic. Nie odezwę się do Pana już nigdy. Poszłam zobaczyć czy te tulipany jakieś nie wybrakowane aby. Okazało się, że jak dobrze walnąć łapą to tulipan się rozpada. Czyli z całą pewnością nie były najświeższe... no bo skoro się rozpadają...
Poza tym płatki to nie tulipan, więc nimi mogę się bawić. Zupełnie jak z drzewem i jego liśćmi...A skoro tak...... to wzięłam sobie jeden płatek do zabawy. Tylko się okazało, że jak te płatki są przytwierdzone do tulipana, to trzeba mocno łapą walnąć, a jak płatek jest sam, to ledwo, ledwo go łapą walniesz, a on już do niczego się nie nadaje.
Na szczęście na stole, jak wtedy walnęłam łapą, pozostało jeszcze trochę płatków, więc...... wzięłam sobie tym razem dwa. Tak na wszelki wypadek, żebym jeden miała w zapasie, jak mi się ten pierwszy popsuje. Pani jest pod tym względem dziwna. Jedne rośliny trzyma długo, albo nawet zawsze a inne po jakimś czasie wyrzuca.
Zawsze się ze Zbójem zastanawiamy, jaki jest system wyboru. Po tym wszystkim byłam tak zmęczona, że musiałam się zdrzemnąć. Tylko, że odkąd w tym domu zamieszkał Zbój nie jest to takie proste. Położyłam się na drzewku i co?... oczywiście Zbój nie dał mi spokoju...Dlaczego, ilekroć mu się nudzi musi mnie zaczepiać? Ma tyle zabawek... Panią... Pana... to nie. Uwziął się na mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz