piątek, 15 maja 2009

KONIEC DIETY I MEKSYKAŃSKA KUCHNIA

NARESZCIE...NARESZCIE...NARESZCIE!!! W dniu 4 maja zakończyły się moje męczarnie z dietą. Po długich przemyśleniach i analizach moja Pani weterynarz doszła wreszcie do wniosku, ze waga 6,7 kg jest dla mnie optymalna i nie muszę być dalej głodzony. Mogła mnie spytać wcześniej, to od razu bym jej powiedział, ze to nie tłuszcz daje mi taka wagę tylko komandoskie mięśnie wyrobione w czasie wielu walk z szeregowcem Roksiakiem, a brzuch to wcale nie oznaka obżarstwa - jak twierdzi mój Pan, tylko oznaka szacunku i władzy.
Oczywiście nie mogło być idealnie. Moi Państwo dostali długą listę, co mogę jeść a czego nie. Meksykańskie jedzonko zostało zabronione, ale... jakoś sobie radzę. w końcu życie bez nachos'ów? Co to za życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz