wtorek, 6 lipca 2010

TECHNIKI POLOWNIKÓW

Odkąd mieszkamy w nowym miejscu dosłownie nie wiem w co łapy włożyć. Oprócz normalnych zadań związanych ze szkoleniem komandoskim [ Zbój doszedł do wniosku, że pomimo tego, że przeszłam do rezerwy i nie ukończyłam kursu dla astronautów, dalej powinnam uczestniczyć w różnych ćwiczeniach i doszkalaniach], muszę jeszcze wykazywać inicjatywę wobec Państwa, bo "dwa koty w domu i tyle much... Roksiaku czemu nie polujesz na muchy?..."
Prosta sprawa - nie poluję na muchy, bo nie mam czasu. Jestem zajęta opracowywaniem dwóch planów komandoskich uderzeń:

1. Jak dobrać się do Jaskół, które są już zwyczajnie bezczelne i latają sobie bezkarnie.
Ostatnio jedna z nich [ jestem absolutnie pewna ] pokazała mi środkowe pióro w skrzydle jak wylatywała z gniazda. No, na takie rzeczy to ja nie mogę pozwolić. Dlatego też przez część dnia i nocy prowadzę obserwacje, które w przyszłości, być może, pomogą mi  jakoś się do nich dobrać. Na razie wiem jedno - pomimo tego, że schudłam nie jestem w stanie przecisnąć się przez dziurę, jak okno jest tylko uchylone. Zbój mówi, że trzeba czekać, aż Pani otworzy okno, ale Pani jest sprytna i jak otwiera okno to zamyka drzwi, żeby nie można się było dostać do środka. Co prawda Zbój powiedział, że nad tym pracuje, ale jakoś mu nie wierzę, bo on tylko ciągle śpi.

  
2. Jak skutecznie przeprowadzić nalot na te koszmarne wróble i gołębie.
Z wróblami i gołębiami jest tak. Latają sobie ciągle przy naszym balkonie i to tak blisko, że czuję normalnie nieświeży oddech tego gołębia, co ma takie zielone gardło. No a wróble to juz osiągnęły bezczel całkowity potrafią, jak ja jestem w domu, siadać na poręczy. Początkowo myślałam, żeby się na nie zaczaić z jednego z naszych koszy, ale okazuje się, że Pani kwiaty, które wykorzystujemy do maskowania, utrudniają później przeprowadzenie akcji. 
Po konsultacjach ze Zbójem uzgodniliśmy, że tylko akcja nalotowa odniesie skutek. Pierwotny plan był prosty. Wskakuję na zewnętrzny parapet, czekam na wróbla albo gołębia i jak będzie przelatywał, to wykonuje lot nurkujący, ląduję mu na grzbiecie i skrzydłach, przegryzam gardło, no a potem wracam do domu. Plan prosty, nie niosący ze sobą żadnych niespodzianek. 
Oczywiście jak tylko Pani dowiedziała się co i jak, to zastawiła parapety doniczkami i teraz nie bardzo mam jak tam wskoczyć. No, ale... pracuje się nad tym.
Ze Zbójem... kiedy nie śpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz