sobota, 22 stycznia 2011

ZABAWKOWE WYMIANY I MIKRO PANI

No i stało się to, czego z Roksiakiem baliśmy się od jakiegoś czasu.
Mikro Pani stała się mobilna.
Po prostu koszmar jakiś. Nigdzie spokojnie nie można podrzemać, bo jak tylko zamknę oczy, od razu się zjawia.
Dziś też tak było. Tyle tylko, że tym razem nie przyszła się bawić [ jak to jest zabawa, to ja jestem pies ], ale na wymianę.
Okazało się, że spodobała jej się moja najnowsza mysza, którą dostałem od mikołaja.
Mikro Pani przyniosła na wymianę misia. W kapeluszu i z wstążeczkami... pomyślałem czemu by nie. Przyda się jakaś odmiana. Z resztą, nie oddaję jej myszy na zawsze, tylko wypożyczam na jakiś czas. Po 10 minutach Mikro Pani znów przydreptała i mówi, że mysza nadal u niej zostaje, ale chce odzyskać misia. Ma na wymianę pingwina. Zgodziłem się od razu, bo do tego pingwina mam słabość ogromną.  Zabrałem pingwina i udaliśmy się na przedśniadaniową drzemkę. Nie zdążyłem jeszcze porządnie zasnąć, a tu przychodzi Mikro Pani i mówi, że mam jej oddać pingwina. Dobra, nie ma sprawy, ale oddaj myszę mówię. A ona na to, że od tej pory wszystkie myszy należą do niej. Pingwina też mam oddać, bo jak nie, to powie Pani.
Łapy mi opadły. Zdecydowanie, w tym domu, nie da się już normalnie żyć.

środa, 12 stycznia 2011

MIKOŁAJ, MYSZA I LANIE ROKSIAKA


Święta, święta i po świętach. Ja oczywiście - jak zawsze - nad morzem. Nie było co zmieniac planów, tym bardziej, że Mikołaj zna tylko tamten adres i jeszcze [ jakbym się nie zjawił] mógłby nie przynieść mi prezentu. No, a przecież jestem bardzo grzecznym kotem i byłaby to jawna niesprawiedliwość. 
Nie ma jednak co gdybać. We właściwym momencie byłem we właściwym miejscu czyli... pod choinką. A tam... ABSOLUTNIE NOWA MYSZA. I małe co nieco dla brzuszka. 
Mysza - model udoskonalony - z dźwiękiem, dzięki czemu polowania i szkolenia komandoskie nabrały nowego wymiaru. Początkowo mysza nie wiedziała o co chodzi, ale po kilku minutach okazała się sprytniejsza niż myślałem i przybrała kamuflaż. No przyznaję, że dla takiego komandosa jak ja polowanie na śnieżnobiałą mysze to nie wyzwanie, kto by się jednak spodziewał,  że mysza może być tak sprytna?
oczywiście Roksana tez dostała swoją myszę - chociaz nie zasłużyła. Od razu ją schowała, zeby przypadkiem jej się nie zużyła, a potem chciała się bawić z moją myszą. Mówię jej - Roksiak to jest moja komandoska mysza i masz ją zostawić w spokoju. No ale z Roksiakiem nie można się dogadac wg pokojowych zasad. Ciągle zaczepiała moją mysze. Ostatecznie wlałem Roksiakowi- żeby się nauczyła słuchać brata i myszy - żeby nie zadawała się z niestabilną umysłowo Roksaną. 
W efekcie Roksiak poskarżył się Pani, a mysza przestała się do mnie odzywać. Nadal ją szkolę, ale muszę przyznać, że bez jej żałosnych pisków to już nie to...