niedziela, 31 października 2010

PINGWIN

Są w życiu każdego kota takie chwile, kiedy trzeba powiedzieć DOŚĆ i wyznaczyć pewne granice. U mnie taka chwila nadeszła ostatnio.
Ja wiele rozumiem, ba na wiele mogę się zgodzić. W końcu jestem dorosłym, rozsądnym kotem, który w dodatku kocha Mikro Panią [ jakby nie patrzeć jestem jej starszym bratem].
Mogę się pogodzić z tym, że Mikro Pani dostanie wcześniej ode mnie jeść, mogę się pogodzić z tym, że Mikro Pani dostaje więcej pieszczot niż ja. Mogę się nawet pogodzić z tym, że odkąd w domu mieszka Mikro Pani ja nie jestem już noszony na rękach. Naprawdę mogę się z tym pogodzić.
Ale to, że Mikro Pani ma dostać Pingwina... co to, to nie! To ja go sobie upatrzyłem, jak jeszcze był zapakowany w torebce, a Mikro Pani nawet nie wiedziała, że Pingwin zamieszka w naszym domu. No, a wiadomo, że kto pierwszy zobaczy, ten zaklepuje. No i ja tego Pingwina zaklepałem! Ale nie! Mikro Pani musiała Pingwina też zabrać - jakby miała za mało zabawek.
Na szczęście jako wytrawny komandos wyśledziłem, że Pingwin [ wbrew własnej woli] przetrzymywany jest w łóżeczku. Zaplanowałem tajno-wojenną misję i odbiłem Pingwina. Niestety, nawet przeniesienie go do mojej strażniczej wieży nie pomogło. Jak tylko Mikro Pani zobaczyła, że nie ma Pingwina włączyła syrenę alarmową [ potrafi wydać z siebie straszne dźwięki] i Pani pingwina zabrała.
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko zaplanować kolejną komandoską akcję,ale najpierw muszę zaplanować tajną skrytkę na odbitego towarzysza zabaw.
No cóż, Pingwin będzie musiał zejść do podziemia i bawić się ze mną tylko w nocy, jak wszyscy śpią.

niedziela, 24 października 2010

KAŻDY CHCE MIEĆ SWOJE ZABAWKI


Ostatnio w tym domu dzieją się dziwne rzeczy. Idę sobie, patrzę, a tu leży zabawka, która absolutnie nie jest myszą, a w związku z tym nie należy do Zbója. Stoję, przyglądam się i co widzę? Różowego słonia. Rozejrzałam się wokoło, ale ponieważ nikt go nie chciał, to się nim zaopiekowałam. Potem zaopiekowałam się jeszcze takim niebieskim słoniem, a potem takim grzechoczącym kółkiem i małym misiem... Zanim się obejrzałam miałam już całkiem niezłą kolekcję zabawek. Moich i tylko moich. Ułożyłam je wszystkie na krześle, na którym zwykle ucinam sobie drzemkę i mruczę z zadowolenia. A tu przychodzi Pani i oczywiście stara śpiewka: Roksiaku czemu zabrałaś zabawki Mikro Pani? Tłumaczę, że absolutnie ich nie zabrałam. Leżały samotne, to się nimi zaopiekowałam i wcale nie widać, że są Mikro Pani. Z resztą teraz są moje. Każdy w tym domu ma jakieś zabawki tylko nie ja. Niby dlaczego tak ma być?